Studenci słyną głównie z dwóch
rzeczy: z picia i dla odmiany z picia; wyjątkiem od tej reguły na
pewno nie był pewien rudowłosy młodzieniec, który leżał pijany
na ławce w parku w środku nocy. Na brzuchu spoczywała jego lewa
dłoń, a prawa zwisała bezwładnie, sprawiając wrażenie należącej
do trupa. Gdyby ów człowiek posiadał w mózgu barierę, którą
posiadają normalni ludzie potrafiący powiedzieć sobie „stop”,
najpewniej nie skończyłby w ten sposób. Miał szczęście; akurat
ten park zostawiono w spokoju, tak, że chłopak mógł spać.
Aż do wschodu słońca.
Wtedy rozchylił powieki, przesuwając
dłoń z brzucha na oczy, by choć trochę zminimalizować skutki
zaatakowania przez promienie słoneczne. Nie miał siły się
podnieść, na dodatek bolała go głowa. Jaki mamy dzisiaj dzień?
Ach tak, piątek. Idealna pora na leczenie kaca, zwłaszcza, że na
dziesiątą miał pierwszy wykład. Cudownie.
-Kurwa mać – jęknął, masując
skronie z nadzieją, że to coś pomoże. Powoli, jakby się bał, że
zemdleje, podniósł się do pozycji siedzącej. Zmarszczył
nieszczęśliwie brwi, chcąc tym samym przekazać całemu światu,
że jest tak cholernie pokrzywdzony przez los i swoją skłonność
do picia, a kac sam w sobie jest karą. No i oczywiście ta pieprzona
odpowiedzialność, której był pozbawiony, jeśli chodziło o
siebie samego. Do diabła z nią. Najważniejsze było przypomnienie
sobie, co właściwie się działo i dlaczego wylądował w parku.
Mrugał zawzięcie powiekami, naiwnie myśląc, że to coś pomoże.
W końcu pomogło.
Miał wrażenie, że poraziła go lampa
błyskowa aparatu fotograficznego i to właśnie ona przywróciła
wszystkie wspomnienia z minionej nocy. Widział to, niczym ujęcia z
jakiegoś filmu; jak założył się, że wypije dziesięć
kieliszków wódki naraz, po czym zapije to winem. Zrobił to, a co
najgorsze, wciąż było mu mało, więc sięgnął po kokosowy rum,
który zrobił z mlekiem. Rum był z wiórkami kokosa, które utkwiły
mu w zębach; gdy sobie o tym przypominał, przesunął językiem po
obu rzędach zębów. Kokos wciąż tam tkwił.
Co się działo później? Położył
się na kanapie, twierdząc, że potrzebuje chwili dla siebie. Mocno
kręciło mu się w głowie, a nogi odmawiały powoli posłuszeństwa.
Koledzy tego nie rozumieli. Akira wciąż go namawiał, by wstał, a
Takanori ocierał się o niego namiętnie, mocno pijany i
zarumieniony. Żeby się o niego otrzeć, oczywiście musiał wejść
na bogu ducha winnego Shimę, którego często winił za całe zło
na tym świecie, poza chwilami, kiedy był pijany. Gdy jednak był
trzeźwy, potrafił obwinić go o wojnę w Afganistanie, krach na
giełdzie, a nawet za mszyce na kwiatkach jego babci. Takanori był
dość kreatywny, gdy chodziło o obwinienie kogoś.
Tylko jakim cudem znalazł się w
parku? To dotarło do niego dopiero po kilku minutach; wyszedł na
papierosa i po prostu z niego nie wrócił. Zawędrował do
pobliskiego parku, a znajdując w nim spokój, położył się na
ławce i zasnął.
-Co jeszcze mam zrobić, byś zwrócił
na mnie uwagę?
Uniósł powoli głowę, słysząc to
pytanie; dopiero w tej chwili dostrzegł czarnowłosego, mniej więcej
w jego wieku mężczyznę, który stał przed nim z aparatem
fotograficznym w rękach. Shima nie potrafił zrozumieć, o co chodzi
temu człowiekowi, a naprawdę próbował. Próbował również nie
przywalić mu, chociaż miał na to dużą ochotę.
-Świecenie mi po oczach lampą
błyskową na pewno sprawi, że cię polubię. - warknął,
przyciskając kąciki oczu. Zbliżała się migrena.
-Przepraszam. Po prostu według mnie
jesteś bardzo fotogeniczny i nie pomyliłem się.. Zdjęcie wyszło
genialne.
-Bardzo się cieszę – wymamrotał,
tym razem już niemrawo Shima, z którego nagle uleciała wszelka
agresja. Czyżby to komplement tak na niego zadziałał? A może
zwyczajnie kac wziął górę nad zdenerwowaniem? Obie opcje były
bardzo prawdopodobne.
-Nazywam się Yuu Shiroyama i jestem
młodym fotografem. Co prawda studiuję, ale pracuję również dla
jednego ze studiów. Muszę zrobić sesję zdjęciową na pracę
zaliczeniową, zgodziłbyś się dla mnie pozować? Proszę!
Czarnowłosy powiedział to wszystko
tak szybko, że rzeczą niemal niemożliwą było zrozumienie go.
Jednakże Shima przetworzył każde słowo osobno, co nie przełożyło
się na zastanowienie nad propozycją.
-Jasne. - wypalił, nie myśląc zbyt
wiele. - Napisz mi adres, bo jak powiesz, to zapomnę, gdy
wytrzeźwieję.
Shiroyama roześmiał się, po czym
wyciągnął kartkę i długopis. Zapisał na nim adres studia, w
którym pracował, napisał jeszcze godzinę i dał spokój
skacowanemu człowiekowi, któremu niewiele brakowało do ponownego
zaśnięcia na parkowej ławce.
-Lipidy są nierozpuszczalne w wodzie.
Ich właściwości są następujące: gromadzą energię, stanowią
barierę cieplną organizmu, wyłapują energię świetlną,
gwarantują nieprzemakalność wody, budują błony komórkowe..
Panie Takashima, czy mój wykład przeszkadza panu w spaniu?
Rudowłosy podniósł wtedy głowę z
blatu, na którym nie było nic, poza jego komórką. Pokręcił
głową, dając pani profesor do zrozumienia, że nie, wykład wcale
nie przeszkadza mu w spaniu, ba, on w nim wręcz pomaga! Właściwie,
co on sobie myślał, idąc na wykład na kacu? Pewnie niewiele.
Dopiero teraz dotarło do niego, na co się zgodził; to chyba
znaczyło, że trzeźwiał. On miał pozować? I to jeszcze jakiemuś
obcemu facetowi!
-Synteza kwasów tłuszczowych u
większości organizmów przebiega w cytozolu, a u roślin w
chloroplastach.
To zdanie dotarło do niego aż za
dobrze. Chyba to będzie jedyna informacja, którą zapamięta z
wykładów z biologii komórki bez zapisywania jej.
Wychodząc z sali, zastanawiał się,
dlaczego wybrał akurat biotechnologię jako kierunek studiów; bo
biologia dobrze mu szła na każdym etapie jego edukacji? Możliwe.
Poza tym, miał w sobie jakąś ciekawość naukowca. Te dwa czynniki
chyba wystarczająco się składały na jego wybór. Westchnął,
wychodząc przed budynek; słońce już drugi raz tego dnia
zaatakowało jego wrażliwe na promienie oczy i głowę. Ze
zdziwieniem zauważył Takanoriego, który wyglądał, jakby
potraktowano go wyżymaczką albo maglem. Czyżby i on pofatygował
się na wykład? Wcześniej go nie zauważył.
-Cześć, byłeś na wykładzie? -
spytał, podchodząc do kolegi.
-Byłem. To znaczy, spałem.
-Ja też, ale mnie zbudziła.
-Boś sobie usiadł w pierwszym
rzędzie, to się nie dziw, że cię zauważyła i zbudziła!
Następnym razem usiądź obok mnie, to prześpimy się razem.
Shima był już tak trzeźwy, że
dotarła do niego dwuznaczność tej wypowiedzi. Grzecznie jednak
odmówił, wykręcając się tym, że zależy mu na zdaniu
późniejszego egzaminu i w ogóle. Taka zaśmiał się.
-Przypomnij sobie wczorajszą imprezę
i to, ile wspólnego miała ona z jakąkolwiek nauką. Poza tą, byś
więcej się nie zakładał o wypicie dziesięciu kolejek naraz i
zapicie tego winem.
-Jedyne, co sobie przypominam to to, że
się na mnie uwaliłeś i ocierałeś, a wcześniej wypominałeś mi,
że powinienem być teraz na froncie wojennym, a nie, opierdalam się
na studiach.
-Nadal tak myślę. W sensie, że się
opierdalasz. - wyszczerzył się Taka.
Rudowłosy machnął na niego ręką. Z
nim nie warto było się kłócić. Jak to mówią, małe wredne, bo
ma serce bliżej dupy. Właśnie, a propo dupy.. W tylnej kieszeni
jego spodni spoczywała kartka z nabazgranym adresem studia
fotograficznego. Wyciągnął ją, by jeszcze raz przemyśleć to, co
zamierzał zrobić. Na czternastą miał się stawić jako model; co
powinien na siebie włożyć? Czy dadzą mu ubranie? Czy może sam
powinien się odstawić? Zbyt wiele pytań krążyło po jego głowie,
by miał iść teraz na laboratorium z fizyki. Facet i tak nie
sprawdzał obecności, więc jego bycie tam nie miało najmniejszego
sensu. Pojechał do domu, gdzie zaczął się nad wszystkim od nowa
zastanawiać.
O trzynastej trzydzieści wyszedł z
domu, ubrany w bordowe, dopasowane spodnie z pomarszczonego materiału
i ciemną koszulę, której rozpięte górne guziki pokazywały
fragment bladego torsu. Prawdę mówiąc, był najbledszy ze
wszystkich osób, z którymi studiował i był z tego dumny.
Uwielbiał mlecznobiałą cerę, u siebie i u innych. Była dla niego
synonimem piękna, podobnie jak przesadnie szczupła sylwetka i
czerwone wargi u kobiet. Jednak to ostatnie nie było dla niego aż
takie ważne, albowiem dziewczyny nie podniecały go seksualnie. Nie
wstydził się o tym mówić, ponieważ uważał, że nie ma czego
ukrywać. Z tą myślą wsiadł w odpowiednią linię metra i po
dwudziestu minutach był na miejscu. Stanął pod studiem, myśląc,
że może to być jednak ciekawe doświadczenie. Wszedł do środka;
było ono urządzone w stylu zachodnim, więc tak pewnie wyglądały
wszystkie ważne studia w Stanach Zjednoczonych, czy nawet w Europie.
Nigdy nie miał do czynienia z modą, ale może warto to zmienić?
Ostatecznie, uwielbiał chodzić po sklepach, w czym skrupulatnie
towarzyszył mu Takanori, a Akira wciąż jęczał, że to gejowskie
i zmywał się po dziesięciu minutach.
-Halo? - spytał niepewnie, stukając w
jakieś drzwi. Otworzyła mu kobieta o czerwonych włosach, z kredką
zatkniętą na uchu. Shima musiał w duchu przyznać, że to jedna z
najbarwniejszych osób, jaką w życiu widział
-Słucham? - odezwała się miłym
głosem, który zupełnie nie pasował do jej wygolonych brwi i
kolczyków w kilku miejscach.
-Szukam Yuu. - odezwał się rudowłosy,
nieco już pewniejszy siebie. Nagle zza kobiety wyłonił się
znajomy, czarnowłosy mężczyzna.
-Witaj! Czekaliśmy na ciebie. Yumi,
popatrz no na niego; jest dokładnie taki, jak mówiłem.
-Tak, masz rację! On jest taki..
-No dokładnie!
Shima nie wiedział, jaki to „no
dokładnie” jest i bardzo chciał się dowiedzieć.
-Słuchajcie, a moglibyście się
wyrażać w języku zrozumiałym dla mnie? Bo mam wrażenie, że ta
dziwna telepatia między wami na mnie nie działa.
-Masz rację, wybacz. To dlatego, że
jesteśmy bliźniakami. Często dokańczamy za siebie myśli.
Dopiero teraz zauważył ich
podobieństwo; zagłuszyły je kolczyki dziewczyny i makijaż
chłopaka. Rozdziawił buzię szeroko, wpatrując się w nich.
Dopiero po chwili zorientował się, że to niegrzeczne, zamknął
usta i odwrócił na moment wzrok. Bardzo go ciekawiło, jaki to
według nich jest. W końcu ma występować jako model, musi
wiedzieć, co myśli o nim fotograf i..
-Przepraszam, Yumi, kim ty właściwie
tutaj jesteś?
-Stylistką, wizażystką, fryzjerką..
Artystką pod kilkoma postaciami. Studio należy do naszej matki,
która jest projektantką mody. - wyjaśniła dziewczyna, wskazując
brodą na zdjęcia na ścianach. Na fotografiach znajdowały się
wybiegi, po których z gracją przechadzały się modelki, oraz
okładki magazynów. Może i on trafi kiedyś na taką okładkę?
-No więc, jaki według was jestem?
Rodzeństwo spojrzało po sobie i
uśmiechnęło się.
-Według nas jesteś skarbem.
Porcelanową laleczką, o którą trzeba dbać, by się nie zakurzyła
i by ludzie wciąż ją podziwiali za kruchość i piękno. Po to one
w końcu są, czyż nie? Poza tym, twoje nogi są o wiele lepsze od
moich. Dłuższe i zgrabniejsze.
Shima uśmiechnął się na ten
komplement.
-Dobra, tracimy cenny czas. Zrób go na
jeszcze większe bóstwo, niż jest teraz i za maksymalnie półtora
godziny widzę go na sali. - zarządził Yuu, podnosząc kubek z
kawą; czarną, z dwoma łyżeczkami cukru. Uśmiechnął się
jeszcze do siostry i Shimy, po czym zniknął, dając Yumi pracować.
-Siadaj. Na szczęście włosy masz
pofarbowane, więc nie muszę z nimi wiele robić poza dobrym
cięciem. Pocieniuję je i ułożę, potem zajmiemy się ubraniem i
makijażem.
-Makijażem?
-No tak. Będziesz wpisywał się w
nowy trend w modzie, w którym młodzi chłopcy wyglądają jak
piękne dziewczyny. Możesz być z siebie dumny.
Hej! Tu znowu męcząca Maria Shotsuya Hosu, która ci teraz pokomentuje twoje świetne opowiadanie Pure Beauty ^^ ostrzeżenia: NUDA.
OdpowiedzUsuńFajnie się zapowiadało z typowo podpitym Uruszką w parku na ławce, niczym menel z serialu Ranczo. ^^ Trochę bez sensu, że poszedł na wykład z wiedzą, że ma kaca. Przynajmniej typowy Uru, który koffa z całej wątroby i żołądka alkohol. >< Słodki moment był wtedy, gdy Yuu go zaczepił ^^ Myślałam, że się rozpłynę xD Już sobie wyobrażam magazyn, na którego okładce jest Kouyou jako dziewczyna *-* No, nawet bez zmiany płci przypominałby dziewczynkę, taką zarąbistą i Yuu jeszcze bardziej by się nim zachwycał xD. ~