Nie dam żadnego nowego opowiadania. Jakoś przywiązałam się do Pure beauty.. Musicie mi to wybaczyć.
Kou nie wiedział, czy się
przesłyszał, czy Kouji naprawdę proponuje mu wykonanie
najstarszego zawodu świata. On miałby się puszczać? Było to dla
niego zawsze abstrakcją; mawiał sobie, że prędzej skończy z
braniem narkotyków, niż da się dotknąć obcemu mężczyźnie. A
jednak teraz się zawahał. Diler po raz kolejny postanowił
wykorzystać to, że Shima nie jest pewien, co właśnie powinien
zrobić.
-Spokojnie, ten facet nie jest żadnym
zboczeńcem. Nie skatuje cię aż tak.
-Aż tak?!
Kouji zaśmiał się.
-O nic się nie martw. Chodź, idziemy.
- mówiąc to, pociągnął oporne ciało Kou i wyprowadził go z
klubu.
Gdy szli, Takashima nawet nie myślał
o tym, że zamierza zdradzić swojego chłopaka. Zaczął za to
myśleć, co zrobić, by tę zdradę ukryć.
Po kilkunastu minutach weszli do
wysokiego apartamentowca w Roppongi.
-Super, będę miał niedaleko do domu.
- mruknął Shima; w końcu mieszkał blisko tej dzielnicy, ba, nawet
mijali po drodze blok, w którym mieszkał z rodziną. Gdy znaleźli
się w windzie, diler przycisnął przycisk ze złotą piętnastką i
już po chwili wjeżdżali na odpowiednie piętro.
-Mieszkanie dwieście dwadzieścia.
-Co?
-Powodzenia.
Mówiąc to, Kouji wypchnął go z
windy i pospiesznie nacisnął zero. Shima nie zdążył zareagować,
bo drzwi się zamknęły. Rozejrzał się nieco desperacko po
otoczeniu; korytarz w prawo i w lewo. Mógł się tego spodziewać.
Najpierw ruszył w prawo, co było dobrą decyzją. Przeszedł kilka
metrów i stanął pod drzwiami mieszkania dwieście dwadzieścia.
Nie myślał już o Yuu, chociaż ile razy to robił, podkreślał,
jak bardzo go kocha. Najwidoczniej narkotyki kochał bardziej.
Zapukał do drzwi, cicho, żeby w razie
czego stwierdzić, że nikogo nie ma w domu i zmyć się jak
najszybciej. Jednak szczęście mu nie dopisało; otworzył mu
mężczyzna w średnim wieku, który na widok Kou uśmiechnął się
niebezpiecznie. „Na litość boską, gdzie ja jestem?”, pomyślał
Shima, wchodząc do środka bez śladu uśmiechu na twarzy.
-Kouji cię przysłał? - spytał
mężczyzna, stojąc w przedpokoju, chociaż Kou nie zamierzał
ściągać butów.
-Tak.
-Ładniutki jesteś. Zadbany, chudy..
On wie, jakich lubię najbardziej.
W tym momencie rudowłosy poczuł, że
zaczyna go mdlić. Uświadomił sobie, że przecież nigdy nie szedł
z żadnym mężczyzną do łóżka, mimo że był zadeklarowanym
gejem. Zaczął się zwyczajnie bać. Bać, że jeśli się spodoba,
to facet zacznie go prześladować i normalnie padnie ofiarą
stalkingu. Zadrżał, gdy właściciel mieszkania pogłaskał go po
policzku. W tym momencie Kou zaczął tęsknić za Yuu i jego
delikatnym dotykiem, a raczej za nim całym. Chciał, żeby
czarnowłosy jakimś sposobem znalazł go, wyciągnął z tego
mieszkania, nakrzyczał, może nawet uderzył żeby się opamiętał
i zabrał jak najdalej stąd.
Ale było to niemożliwe. Niestety.
-Chodź. - wymruczał mężczyzna,
prowadząc go, jak mniemał, do swojej sypialni. - Płacę w herze,
więc oszczędzisz sobie biegania i załatwiania, tym bardziej, że
ostatnio u Koujiego ciężko z w miarę tanim i dobrym jakościowo
towarem.
Shima poczuł, że krążenie odchodzi
z jego dłoni; stały się jeszcze zimniejsze niż zwykle. Czuł, że
to nie jego dłonie. Że to wszystko nie dzieje się naprawdę. Że
nie powinien należeć do tego świata. Że jego miejsce jest przy
Shiroyamie, że.. Nagle usłyszał swój własny głos.
-Najpierw towar. - powiedział zimnym
tonem, według dobrze znanej zasady. To on powinien dyktować
warunki. Mężczyzna zmierzył go uważnie wzrokiem, lecz uśmiechnął
się.
-Widzę że wiesz, czego chcesz. Podoba
mi się to. - powiedział, po czym sięgnął do szuflady i wyciągnął
trzy opakowania ze staniolu. - Zwykle daję jedną działkę; ale tak
mi się spodobałeś, że dostaniesz trzy. Zobaczymy, czy będziesz
tego wart..
Kou wyczuł moment. Gdy jego towarzysz
zaczął się rozbierać, schował trzy działki do kieszeni i puścił
się biegiem do wyjścia. Przesunął szybko zamek i uciekł;
wiedział, że nie będzie biegł za nim, bo przecież nie wybiegnie
na klatkę w samej bieliźnie. Postanowił nie jechać windą, żeby
nie mógł go zaskoczyć na jakimś piętrze; zbiegł z piętnastego
piętra schodami, po czym wypadł z klatki prosto na podwórko.
Padało.
Kiedy wszedł do mieszkania, ściągnął
szybko buty i kurtkę, po czym schronił się w swoim pokoju.
Opanowanie oddechu i przyspieszonego pulsu nie było zbyt proste; nie
dochodził do niego fakt, że właśnie uciekł swojemu potencjalnemu
klientowi. Kouji go zabije. To więcej, niż pewne.
-Jaką kupiłeś bluzę? - spytała
mama, wchodząc do jego pokoju.
-Bluzę? Ach.. Nic mi się nie
spodobało, więc pójdę znowu za tydzień, może zmienią kolekcję.
Kobieta kiwnęła głową i wyszła z
jego pokoju. Rzucił się na łóżko, zamykając oczy; a chciał być
tylko zwyczajnym studentem. Nie spodziewał się, że wpakuje się w
to wszystko. Spróbował ponownie zadzwonić do Yuu; nie odebrał.
Poczekał, aż wszyscy pójdą spać,
po czym zamknął się w łazience z całym sprzętem. Strzykawka,
kwasek, łyżeczka, zapalniczka – to wszystko było mu potrzebne.
No i narkotyk. Wysypał jedną działkę na łyżeczkę, dolał do
niej roztwór z kwasku by wszystko się rozpuściło, po czym
wszystko wciągnął do strzykawki. Na szczęście miał widoczne
żyły, więc nie musiał obwiązywać ramienia. Po prostu wkuł się
i powoli wcisnął tłoczek. Kilka sekund później urwał mu się
film i osunął się po ścianie prosto na zimne kafelki.
Przebudził się dopiero rano, lecz nie
mógł się ruszyć. Nie wiedział, co było w tej heroinie, że tak
dziwnie go trzepnęła; czuł się kompletnie sparaliżowany.
Najgorsze było to tłuczenie, które rozległo się w jego głowie;
dotarło do niego, że ktoś puka do drzwi.
-Kto tam jest? - spytał się
dziewczęcy głos; to jego siostra. Ona o wszystkim wiedziała.
Powoli zmienił pozycję na taką, by móc się doczołgać do drzwi.
W międzyczasie wyciągnął strzykawkę ze zgięcia łokcia i
schował ją między szamponami. Gdy dotarł do drzwi, uniósł się
z wielkim wysiłkiem i przekręcił zamek tak, by dziewczyna mogła
wejść do środka. Potem opadł na podłogę.
-Kou? - szepnęła, gdy zobaczyła
brata leżącego na kafelkach. Weszła do łazienki, zamknęła z
powrotem drzwi i kucnęła przy nim.
-Zemdlałem. - wymamrotał, chociaż
czuł, że siostra całkiem go przejrzała. Widział to w jej
zrozpaczonych oczach; po prostu była bezradna i wcale się jej nie
dziwił. Sam by nie wiedział jak ma postąpić na jej miejscu.
Pomogła mu wstać i bezszelestnie przeszli do pokoju Kou.
-Powiedziałeś Yuu? - spytała.
-Nie odebrał ode mnie telefonu.
-Ale ode mnie odbierze. - powiedziała
stanowczo, po czym wzięła komórkę brata i spisała numer Yuu.
Przepisała go do swojego telefonu i już po chwili dzwoniła do
czarnowłosego. - Yuu? Tu siostra Kou. Ani mi się waż odkładać
słuchawkę! Mój brat ma spory.. Problem. Uzależnił się.
Shima nie mógł tego słuchać. Leżał
na łóżku, toteż zasłonił uszy poduszką i zacisnął powieki.
Po kilku minutach poczuł, jak siostra klepie go w ramię.
-Zaraz tu będzie.
Rudowłosy czuł się dziwnie pusty,
gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć jego siostra,
której podziękował skinieniem głowy, gdy tylko wprowadziła Yuu
do jego pokoju. Czarnowłosy wyglądał, jakby ktoś dał mu w twarz;
nieświadomość tego, co działo się z jego własnym chłopakiem
zabolała go. Nawet bardzo.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? -
spytał, siadając na miękkim materacu łóżka.
-Bo nie chciałeś ze mną rozmawiać.
Dla ciebie studia są ważniejsze, niż ja.
-A dla ciebie widocznie narkotyki są
ważniejsze ode mnie.
-Nie odwracaj kota ogonem! Wiesz, w co
prawie wpakował mnie diler, u którego kupowałem? Nie wiesz. Bo cię
przy mnie nie było. Przez ostatnie tygodnie byłem zdany na siebie i
na niego, czy mi sprzeda coś czy nie, czy zaprowadzi mnie do
jakiegoś mężczyzny, czy..
-Słucham?! Byłeś w łóżku z jakimś
obcym facetem?
-Wysłuchasz mnie do końca? Nie byłem.
Dał mi co chciałem i uciekłem. Nie umiałbym się oddać komuś,
kogo nie kocham. A kocham tylko ciebie. - dodał cicho, czując, że
zaraz się rozpłacze.
Dopiero teraz Yuu przyjrzał się
Takashimie. Uniósł jego koszulkę; mógł policzyć wszystkie
żebra, kości biodrowe alarmująco wystawały, a twarz poszarzała i
zapadła się.
-Gdzie się podziała moja pięknota? -
spytał czarnowłosy, po czym uniósł dłoń i pogłaskał go po
twarzy.
-Chyba umarła. - przyznał Kou,
spoglądając w ciemne oczy swojego partnera. - A przynajmniej tak
się czuje.
-Kiedy masz pierwszy egzamin?
-Za dwa tygodnie.
-Musisz przestać. Robimy odwyk.
-My?
-Chyba nie myślałeś, że zostawię
cię z tym samego?
-To świetna okazja, bo czuję, że
łapie mnie głód. Jest tylko jeden mały haczyk. Moi rodzice nie
mogą się o niczym dowiedzieć.
Kou miał wrażenie, że Yuu czuje się
winny. Winny tego, że przeoczył coś ważnego. Poczuł, że może
się podnieść, więc usiadł i przysunął się do czarnowłosego.
-Dziękuję. - wymamrotał, po czym
objął go drżącymi ramionami. Położył głowę na jego ramieniu
i znowu poczuł się tak spokojny, jak nigdy w życiu. Shiroyama
uśmiechnął się, choć tak naprawdę czuł się paskudnie; zdał
sobie sprawę z tego, dlaczego źrenice Kou były tak małe, kiedy
się w nie ostatnio wpatrywał.
-Ile będziesz u Yuu?
-Nie mam pojęcia. Tyle, ile będzie
tego.. Wymagała sytuacja. - powiedział Kou, po czym zarzucił na
siebie kurtkę i wyszedł u boku czarnowłosego z mieszkania. Siostra
stała przy drzwiach dopóki nie zniknęli na schodach. Dopiero teraz
Shima poczuł, jak bardzo jej na nim zależało.
-Powiedz mi.. Ile to trwa? - spytał
Yuu po drodze do mieszkania, które zajmował z rodziną.
-Jakieś dwa miesiące.
-Ach.. To może nie będzie tak ciężko.
Przygotuj się na skurcze mięśni, żołądka, i.. Właśnie,
przydałoby się coś na uspokojenie. Poproszę mamę, jej
przyjaciółka jest lekarką. Może coś ci przepisze.
-Skąd wiesz, jak to wszystko
przebiega?
-Dużo modelek bierze kokainę albo
heroinę. Zazwyczaj to pierwsze, żeby się lepiej czuć. Ale
niektóre biorą drugą opcję. - mruknął Yuu, po czym wyciągnął
klucze i otworzył mieszkanie. Na jego ramieniu gościła torba z
rzeczami Kou, którą od razu zaniósł do swojego pokoju. Shima
poszedł za nim; w kieszeni jego spodni wciąż gościły dwie
działki z wczorajszego dnia.
Ojej. Co za niespodzianka. Nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam widząc kolejną część. Uf dobrze, że Yuu przynajmniej pomożę Shime z tym wszystkim. Jest kochany. Mam nadzieje, że nasz Uruś szybo wróci do siebie i zapomni o narkotykach. Fuj nie dobre narkotyki. Mam nadzieje, że Yuś mu zabierze tą reszte i go zamie czymś innym *perwersyjny uśmieszek*.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę weny