Następnego dnia wstał o dziwo przed
zadzwonieniem budzika, który zwykle nastawiał na szóstą
trzydzieści, jeśli miał na ósmą. Tym razem zbudził się o
szóstej dziesięć i nie miał zamiaru tych dwudziestu minut spędzić
na leżeniu. Wstał, poszedł umyć twarz i wrócił do pokoju, żeby
się ubrać. Wybrał białą koszulkę z wzorem karty as i
najzwyklejsze, czarne spodnie. Czerń i biel to kolory, w których
czuł się bezpiecznie. Wrzucił zeszyty z chemii i biologii
człowieka do torby, narzucił na siebie kurtkę, założył buty i
wyszedł.
Wszystko byłoby jak zwykle, gdyby nie
znajoma postać stojąca pod jego klatką.
-Cześć, pamiętasz mnie? - spytał
chłopak, zaczepiając Shimę. Ten przyjrzał mu się uważnie;
zapadła twarz, podkrążone oczy i wychudzona sylwetka.
-Kouji, tak? - spytał, choć doskonale
wiedział, że to on. - Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
Zaniepokoiło go to. Przecież nic mu
nie obiecywał, żeby ten miał teraz przychodzić pod jego dom.
-Powiedzmy, że mamy wspólnych
znajomych. - odpowiedział wymijająco Kouji. - Słuchaj, to jak?
Zostaniesz moim klientem? Co jakiś czas mogę ci spuszczać z ceny.
Kou westchnął, przyciskając kąciki
oczu; zbliżała się migrena. Nie wiedział, co ma zrobić, a diler,
widząc jego niepewność, uśmiechnął się lekko. Wyczuł jego
słabość i skłonność do nałogów, jaką najpewniej przejawiał.
Poprowadził rudowłosego za budynek, gdzie nie było żadnej żywej
duszy. Nie o tej porze; wyciągnął z torby mały kwadracik z folii
i wcisnął go w rękę Shimy.
-Proszę, trzymaj. Widzę, że
niewyraźnie się czujesz.
To nie była prawda. Po wczorajszym
dniu czuł się wspaniale, ale nie potrafił mu odmówić. Może
nawet nie chciał?
-Ile jestem ci winien?
-8 tysięcy jenów.
Gdy Kou to usłyszał, zawahał się.
Za taką cenę miałby mniej więcej wstęp na koncert ulubionego
zespołu, a teraz tak po prostu wyciągnął sumę z portfela i podał
ją Koujiemu. Schował narkotyk do torby i czym prędzej mu uciekł,
by nie patrzeć na tę czaszkę powleczoną cienką powłoką skórną;
sam był chudy, ale jeszcze wyglądał w miarę zdrowo. W Koujim
niemal nie było już nic ludzkiego. Wzdrygnął się; nie chciał
tak wyglądać, a mimo tego nie odmówił i zapłacił. Dobrze, że
wyszedł wcześniej z domu, dzięki czemu się nie spóźnił na
wykład z chemii. Pod salą spotkał Takanoriego.
-Cześć. - przywitał kolegę,
uśmiechając się do niego. Nie potrafił jednak ukryć
zdenerwowania, które zagościło w nim po spotkaniu z Koujim;
przejawiało się to przez trzęsące się ręce i rozglądanie się
na boki. Tak, jakby się bał, że ktoś go przyłapie na posiadaniu
narkotyków.
-Dlaczego jesteś taki zdenerwowany? -
spytał Taka, przyglądając mu się uważnie. - Ach, tak! Dzisiaj
kolokwium z chemii, dlatego.. - stwierdził.
Shima popatrzył na niego z
przestrachem.
-Jakie kolokwium?!
-No z zadań.. Obliczanie pH i kąta
przebiegu reakcji.
Kou jęknął, załamując ręce.
Kompletnie zapomniał o tym teście. W sumie nie żałował, że się
nie uczył, bo wieczór spędził z Yuu. Podejrzewał, że i tak by
się niczego nie nauczył.
-Umiesz coś?
-A czy ja wyglądam na kogoś, kto
rozumie chemię? - spytał retorycznie Matsumoto, pukając się w
idealnie gładkie czoło. Kto wie, co stosował na tą swoją buźkę;
mimo że i Kou dbał o siebie, to chyba nie zdobyłby się na
używanie takiej ilości specyfików.
-Nie. - przyznał po chwili. Będzie
musiał spytać Mari, czy cokolwiek rozumie i przekupić ją wizją
następnego drinka, żeby mu wytłumaczyła. W końcu mają przerwę
między wykładami a ćwiczeniami z chemii. Najwyżej na ukochane
bubble tea pójdzie po teście, żeby zapić smutki, a do klubu
pójdzie się urżnąć w piątek. A nie, może iść w czwartek, w
piątek zrobi sobie wolne. Podszedł do Mari i Atsuko, żeby je
poinformować, kiedy i gdzie kupi im obiecane drinki. Dziewczyny
zgodziły się; Mari była taka zadowolona, że nawet obiecała
wytłumaczyć mu chemię. Zadziwiające, ile może załatwić wizja
postawienia dwóch drinków.
Po wykładzie z chemii Kou usiadł nad
zeszytem z konwersatorium i zaczął analizować zadania. Wzdychał
co chwila nieszczęśliwie, jakby to był dla niego wielki ciężar.
-Nie nauczę się.. - jęczał, chcąc
tym samym dać upust swojemu niezadowoleniu i rezygnacji.
-Zdasz to, zobaczysz. Nadzieja umiera
ostatnia. - mruknęła Mari, szturchając go w żebra.
-Tak, oczywiście. Nadzieja matką
głupich.
Gdy przerwa się skończyła, poszedł
na salę z uczuciem, że idzie na ścięcie. Usiadł obok Akiry,
który raczył się wreszcie pojawić na zajęciach, wyciągnął
kartkę, długopis i czekał. Po chwili dostał kartkę z zadaniami.
„No to leżę”, pomyślał
optymistycznie Shima, wczytując się w treść. Naprawdę próbował
liczyć te zadania; gdy w końcu pan doktor powiedział, że koniec
czasu, nie oddał pustej kartki.
-Cholerny kwas octowy. - mruknął do
Akiry, gdy szli do biurka ze swoimi kartkami. Tam prowadzący zajęcia
od razu sprawdzał prace.
-Chyba nie chcę tego widzieć. -
zażartował Kou, gdy doktor wziął jego kartkę.
-Machnął się pan o jedno zero.
Takashima chyba jeszcze nigdy nie czuł
takiego zawodu do samego siebie.
-Jak mogłem się pomylić o jedno
zero? No jak?
-No już nie rozpaczaj.. - mruknął
Akira, idąc razem z Kou i Takanorim do pobliskiej galerii handlowej.
- Ja też nie zdałem. Pociesza cię to?
Matsumoto się nie odezwał; rozumiał
najmniej, a zaliczył. We trójkę poszli na bubble tea.
-Poproszę truskawkę, marakuję i
kumkwat na zielonej herbacie. Dużą. - powiedział Shima do
blondynki za ladą, która wysłuchała z uwagą jego zamówienia.
Gdy już wymieszała syropy z herbatą, wodą i lodem, uśmiechnęła
się do rudowłosego.
-Jakie dodatki?
-Truskawkę, marakuję, tapiokę i
jogurt.
Obserwował, jak dziewczyna nakłada
kuleczki i paski galaretki o różnym smaku do kubeczka.
-Przepraszam, dałam panu mango zamiast
marakui.
Shima pomyślał, że nic się nie
stało. Już chciał płacić za napój i przybliżał kartę do
czytnika, gdy nagle blondynka powstrzymała go.
-Przepraszam, nabiłam za dużą sumę.
- wymamrotała, cofając pospiesznie wbitą do terminala kwotę; no
pięknie. Zapłaciłby dziesięć razy więcej, niż kosztowało to
nieszczęsne bubble tea. Jakby jego matka zobaczyła debet na koncie,
złapałaby się za głowę.
Usiadł z kolegami na ławce, pijąc
swoje bubble tea i mając wciąż w głowie to nieszczęsne kolokwium
z chemii; a trudno. Zda następnym razem. Na pewno.
W pewnym momencie uniósł głowę i
wypatrzył na schodach znajomą, czarnowłosą głowę.
-Narazie. - rzucił w stronę kolegów,
po czym pobiegł na ruchome schody. Dobiegł do Yuu, a gdy ten
stanął, zasłonił mu od tyłu oczy.
-Kim jesteś? - spytał Shiroyama,
usiłując odwrócić się ku stojącej za nim osobie.
-Zgaad-niij! - zawołał melodyjnie
rudowłosy, uśmiechając się do siebie. W końcu odsłonił oczy
chłopaka i stanął przed nim. - Jak twoje zaliczenie?
-Profesor na razie pozbierał prace. -
odparł Yuu, całując go po chwili w kącik ust. - Ale jestem dobrej
myśli. Właśnie; jeden z magazynów widział twoja pierwszą sesję
i mama załatwiła, żebyś zrobił dla nich zdjęcia. Oczywiście ja
stanę za obiektywem. Tematem zdjęć będą nogi.
Kou uśmiechnął się; wiele osób mu
mówiło, że ma świetne nogi, więc pewnie będzie pozował w
krótkich spodenkach. Znając Yumi i jej pomysły, mogła to być
nawet krótka spódniczka.
-Cieszę się. Więc kiedy?
-W przyszłym tygodniu. - odparł
fotograf, zaczesując rude włosy chłopaka za ucho. Po chwili
chwycił jego dłoń i wyprowadził z budynku galerii. Po drodze Kou
wyrzucił kubeczek po bubble tea do kosza.
Gdy znaleźli się w pokoju Yuu,
położyli się na jego podwójnym łóżku. Shima uwielbiał je;
było idealnie twarde, takie, jakie powinno być. Leżał na boku,
tak, by dokładnie widzieć obiekt swoich westchnień. Podobało mu
się to, że teraz widują się codziennie. W sumie nie spodziewał
się, że czarnowłosy zaprosi go od razu z galerii do domu; może
miał coś do załatwienia, a on mu przeszkodził?
-Słuchaj.. Nie masz dzisiaj żadnych
zajęć? O tej porze w galerii..
-Miałem, na siódmą trzydzieści.
Dlatego tak szybko skończyłem. - uśmiechnął się fotograf,
gładząc go po policzku. Kou cieszyły takie drobne, czułe gesty;
cholernie ich potrzebował. Shiroyama położył się na plecach, a
rudowłosy zaczął zakreślać palcem kółeczka na jego brzuchu.
Zjeżdżał nim niżej i niżej, aż dotarł do materiału spodni.
Wtedy się zawahał; jednak cichy pomruk chłopaka dał mu do
zrozumienia, że może kontynuować. Przesuwał więc palcem wzdłuż
materiału w okolicy guzika; uniósł po chwili jego koszulkę, by
móc dotykać gołej skóry. Lubił jej fakturę; była miękka i
delikatna, zupełnie jak jego własna. Płyny zmiękczające? W
pewnym momencie przypomniał sobie, o co chciał go zapytać.
-Yuu?
-Słucham?
-Czy my.. No wiesz. Jesteśmy razem?
Czarnowłosy posłał mu lekki uśmiech.
-Myślałem, że to jest jasne; że
odbierzesz mój pocałunek jednoznacznie.
Kou kiwnął głową na znak, że
zrozumiał. Ułożył się wygodniej na materacu i przysunął do
fotografa, tak, by móc się do niego przytulić. Oparł głowę o
jego ramię i westchnął cicho, przymykając powieki.
Zupełnie zapomniał o narkotyku, który
spoczywał w jego torbie.
^_^ jak ja się ciesze, kolejna część. Shima wyrzuć to białe paskudztwo. Jupi są razem a jakże by inaczej. Hehe taką modę na sukces z chęcią bym oglądała :D
OdpowiedzUsuńW końcu! Czekałam na następny rozdział z niecierpliwością :3 No ja mam nadzieję, że będzie długie~ Tylko trochę boję się co zrobi Yuu, kiedy dowie się o uzależnieniu Urusia... ;-;
OdpowiedzUsuń// Yumi
Moda na sukces :DD haha, nie no to będzie 10000 razy lepsze ^ ^ czekam na więcej~
OdpowiedzUsuń