czwartek, 12 grudnia 2013

Pure Beauty 6.

Witam wszystkich~ jak się macie? Mam dziwne wrażenie, że im bliżej świąt, tym czas biegnie coraz szybciej i szybciej, a na studiach coraz bardziej nas cisną. Dzisiaj kolejny rozdział Pure Beauty, którego napiszę chyba miliard partów i będzie to druga moda na sukces.

Następnego dnia wstał o dziwo przed zadzwonieniem budzika, który zwykle nastawiał na szóstą trzydzieści, jeśli miał na ósmą. Tym razem zbudził się o szóstej dziesięć i nie miał zamiaru tych dwudziestu minut spędzić na leżeniu. Wstał, poszedł umyć twarz i wrócił do pokoju, żeby się ubrać. Wybrał białą koszulkę z wzorem karty as i najzwyklejsze, czarne spodnie. Czerń i biel to kolory, w których czuł się bezpiecznie. Wrzucił zeszyty z chemii i biologii człowieka do torby, narzucił na siebie kurtkę, założył buty i wyszedł.
Wszystko byłoby jak zwykle, gdyby nie znajoma postać stojąca pod jego klatką.
-Cześć, pamiętasz mnie? - spytał chłopak, zaczepiając Shimę. Ten przyjrzał mu się uważnie; zapadła twarz, podkrążone oczy i wychudzona sylwetka.
-Kouji, tak? - spytał, choć doskonale wiedział, że to on. - Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
Zaniepokoiło go to. Przecież nic mu nie obiecywał, żeby ten miał teraz przychodzić pod jego dom.
-Powiedzmy, że mamy wspólnych znajomych. - odpowiedział wymijająco Kouji. - Słuchaj, to jak? Zostaniesz moim klientem? Co jakiś czas mogę ci spuszczać z ceny.
Kou westchnął, przyciskając kąciki oczu; zbliżała się migrena. Nie wiedział, co ma zrobić, a diler, widząc jego niepewność, uśmiechnął się lekko. Wyczuł jego słabość i skłonność do nałogów, jaką najpewniej przejawiał. Poprowadził rudowłosego za budynek, gdzie nie było żadnej żywej duszy. Nie o tej porze; wyciągnął z torby mały kwadracik z folii i wcisnął go w rękę Shimy.
-Proszę, trzymaj. Widzę, że niewyraźnie się czujesz.
To nie była prawda. Po wczorajszym dniu czuł się wspaniale, ale nie potrafił mu odmówić. Może nawet nie chciał?
-Ile jestem ci winien?
-8 tysięcy jenów.
Gdy Kou to usłyszał, zawahał się. Za taką cenę miałby mniej więcej wstęp na koncert ulubionego zespołu, a teraz tak po prostu wyciągnął sumę z portfela i podał ją Koujiemu. Schował narkotyk do torby i czym prędzej mu uciekł, by nie patrzeć na tę czaszkę powleczoną cienką powłoką skórną; sam był chudy, ale jeszcze wyglądał w miarę zdrowo. W Koujim niemal nie było już nic ludzkiego. Wzdrygnął się; nie chciał tak wyglądać, a mimo tego nie odmówił i zapłacił. Dobrze, że wyszedł wcześniej z domu, dzięki czemu się nie spóźnił na wykład z chemii. Pod salą spotkał Takanoriego.
-Cześć. - przywitał kolegę, uśmiechając się do niego. Nie potrafił jednak ukryć zdenerwowania, które zagościło w nim po spotkaniu z Koujim; przejawiało się to przez trzęsące się ręce i rozglądanie się na boki. Tak, jakby się bał, że ktoś go przyłapie na posiadaniu narkotyków.
-Dlaczego jesteś taki zdenerwowany? - spytał Taka, przyglądając mu się uważnie. - Ach, tak! Dzisiaj kolokwium z chemii, dlatego.. - stwierdził.
Shima popatrzył na niego z przestrachem.
-Jakie kolokwium?!
-No z zadań.. Obliczanie pH i kąta przebiegu reakcji.
Kou jęknął, załamując ręce. Kompletnie zapomniał o tym teście. W sumie nie żałował, że się nie uczył, bo wieczór spędził z Yuu. Podejrzewał, że i tak by się niczego nie nauczył.
-Umiesz coś?
-A czy ja wyglądam na kogoś, kto rozumie chemię? - spytał retorycznie Matsumoto, pukając się w idealnie gładkie czoło. Kto wie, co stosował na tą swoją buźkę; mimo że i Kou dbał o siebie, to chyba nie zdobyłby się na używanie takiej ilości specyfików.
-Nie. - przyznał po chwili. Będzie musiał spytać Mari, czy cokolwiek rozumie i przekupić ją wizją następnego drinka, żeby mu wytłumaczyła. W końcu mają przerwę między wykładami a ćwiczeniami z chemii. Najwyżej na ukochane bubble tea pójdzie po teście, żeby zapić smutki, a do klubu pójdzie się urżnąć w piątek. A nie, może iść w czwartek, w piątek zrobi sobie wolne. Podszedł do Mari i Atsuko, żeby je poinformować, kiedy i gdzie kupi im obiecane drinki. Dziewczyny zgodziły się; Mari była taka zadowolona, że nawet obiecała wytłumaczyć mu chemię. Zadziwiające, ile może załatwić wizja postawienia dwóch drinków.



Po wykładzie z chemii Kou usiadł nad zeszytem z konwersatorium i zaczął analizować zadania. Wzdychał co chwila nieszczęśliwie, jakby to był dla niego wielki ciężar.
-Nie nauczę się.. - jęczał, chcąc tym samym dać upust swojemu niezadowoleniu i rezygnacji.
-Zdasz to, zobaczysz. Nadzieja umiera ostatnia. - mruknęła Mari, szturchając go w żebra.
-Tak, oczywiście. Nadzieja matką głupich.
Gdy przerwa się skończyła, poszedł na salę z uczuciem, że idzie na ścięcie. Usiadł obok Akiry, który raczył się wreszcie pojawić na zajęciach, wyciągnął kartkę, długopis i czekał. Po chwili dostał kartkę z zadaniami.
„No to leżę”, pomyślał optymistycznie Shima, wczytując się w treść. Naprawdę próbował liczyć te zadania; gdy w końcu pan doktor powiedział, że koniec czasu, nie oddał pustej kartki.
-Cholerny kwas octowy. - mruknął do Akiry, gdy szli do biurka ze swoimi kartkami. Tam prowadzący zajęcia od razu sprawdzał prace.
-Chyba nie chcę tego widzieć. - zażartował Kou, gdy doktor wziął jego kartkę.
-Machnął się pan o jedno zero.
Takashima chyba jeszcze nigdy nie czuł takiego zawodu do samego siebie.


-Jak mogłem się pomylić o jedno zero? No jak?
-No już nie rozpaczaj.. - mruknął Akira, idąc razem z Kou i Takanorim do pobliskiej galerii handlowej. - Ja też nie zdałem. Pociesza cię to?
Matsumoto się nie odezwał; rozumiał najmniej, a zaliczył. We trójkę poszli na bubble tea.
-Poproszę truskawkę, marakuję i kumkwat na zielonej herbacie. Dużą. - powiedział Shima do blondynki za ladą, która wysłuchała z uwagą jego zamówienia. Gdy już wymieszała syropy z herbatą, wodą i lodem, uśmiechnęła się do rudowłosego.
-Jakie dodatki?
-Truskawkę, marakuję, tapiokę i jogurt.
Obserwował, jak dziewczyna nakłada kuleczki i paski galaretki o różnym smaku do kubeczka.
-Przepraszam, dałam panu mango zamiast marakui.
Shima pomyślał, że nic się nie stało. Już chciał płacić za napój i przybliżał kartę do czytnika, gdy nagle blondynka powstrzymała go.
-Przepraszam, nabiłam za dużą sumę. - wymamrotała, cofając pospiesznie wbitą do terminala kwotę; no pięknie. Zapłaciłby dziesięć razy więcej, niż kosztowało to nieszczęsne bubble tea. Jakby jego matka zobaczyła debet na koncie, złapałaby się za głowę.
Usiadł z kolegami na ławce, pijąc swoje bubble tea i mając wciąż w głowie to nieszczęsne kolokwium z chemii; a trudno. Zda następnym razem. Na pewno.
W pewnym momencie uniósł głowę i wypatrzył na schodach znajomą, czarnowłosą głowę.
-Narazie. - rzucił w stronę kolegów, po czym pobiegł na ruchome schody. Dobiegł do Yuu, a gdy ten stanął, zasłonił mu od tyłu oczy.
-Kim jesteś? - spytał Shiroyama, usiłując odwrócić się ku stojącej za nim osobie.
-Zgaad-niij! - zawołał melodyjnie rudowłosy, uśmiechając się do siebie. W końcu odsłonił oczy chłopaka i stanął przed nim. - Jak twoje zaliczenie?
-Profesor na razie pozbierał prace. - odparł Yuu, całując go po chwili w kącik ust. - Ale jestem dobrej myśli. Właśnie; jeden z magazynów widział twoja pierwszą sesję i mama załatwiła, żebyś zrobił dla nich zdjęcia. Oczywiście ja stanę za obiektywem. Tematem zdjęć będą nogi.
Kou uśmiechnął się; wiele osób mu mówiło, że ma świetne nogi, więc pewnie będzie pozował w krótkich spodenkach. Znając Yumi i jej pomysły, mogła to być nawet krótka spódniczka.
-Cieszę się. Więc kiedy?
-W przyszłym tygodniu. - odparł fotograf, zaczesując rude włosy chłopaka za ucho. Po chwili chwycił jego dłoń i wyprowadził z budynku galerii. Po drodze Kou wyrzucił kubeczek po bubble tea do kosza.


Gdy znaleźli się w pokoju Yuu, położyli się na jego podwójnym łóżku. Shima uwielbiał je; było idealnie twarde, takie, jakie powinno być. Leżał na boku, tak, by dokładnie widzieć obiekt swoich westchnień. Podobało mu się to, że teraz widują się codziennie. W sumie nie spodziewał się, że czarnowłosy zaprosi go od razu z galerii do domu; może miał coś do załatwienia, a on mu przeszkodził?
-Słuchaj.. Nie masz dzisiaj żadnych zajęć? O tej porze w galerii..
-Miałem, na siódmą trzydzieści. Dlatego tak szybko skończyłem. - uśmiechnął się fotograf, gładząc go po policzku. Kou cieszyły takie drobne, czułe gesty; cholernie ich potrzebował. Shiroyama położył się na plecach, a rudowłosy zaczął zakreślać palcem kółeczka na jego brzuchu. Zjeżdżał nim niżej i niżej, aż dotarł do materiału spodni. Wtedy się zawahał; jednak cichy pomruk chłopaka dał mu do zrozumienia, że może kontynuować. Przesuwał więc palcem wzdłuż materiału w okolicy guzika; uniósł po chwili jego koszulkę, by móc dotykać gołej skóry. Lubił jej fakturę; była miękka i delikatna, zupełnie jak jego własna. Płyny zmiękczające? W pewnym momencie przypomniał sobie, o co chciał go zapytać.
-Yuu?
-Słucham?
-Czy my.. No wiesz. Jesteśmy razem?
Czarnowłosy posłał mu lekki uśmiech.
-Myślałem, że to jest jasne; że odbierzesz mój pocałunek jednoznacznie.
Kou kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Ułożył się wygodniej na materacu i przysunął do fotografa, tak, by móc się do niego przytulić. Oparł głowę o jego ramię i westchnął cicho, przymykając powieki.
Zupełnie zapomniał o narkotyku, który spoczywał w jego torbie.

3 komentarze:

  1. ^_^ jak ja się ciesze, kolejna część. Shima wyrzuć to białe paskudztwo. Jupi są razem a jakże by inaczej. Hehe taką modę na sukces z chęcią bym oglądała :D

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu! Czekałam na następny rozdział z niecierpliwością :3 No ja mam nadzieję, że będzie długie~ Tylko trochę boję się co zrobi Yuu, kiedy dowie się o uzależnieniu Urusia... ;-;
    // Yumi

    OdpowiedzUsuń
  3. Moda na sukces :DD haha, nie no to będzie 10000 razy lepsze ^ ^ czekam na więcej~

    OdpowiedzUsuń