Shimie tak dobrze się leżało na
ramieniu Yuu, że zasnął; obejmował go w pasie, cicho pochrapując
przez rozchylone wargi. Czarnowłosy nie miał serca go budzić, ale
w końcu musiał wstać; wołała go matka, która właśnie zrobiła
kolację. Kolację? To aż tyle leżeli na jego łóżku?
-Kou-chan, wstawaj. - mruknął,
trącając delikatnie ramię chłopaka. Nie podziałało, nadal spał
w najlepsze, więc Yuu wpadł na inny pomysł. Podniósł się
ostrożnie i zawisł nad rudowłosym, wpatrując się w jego śpiącą
twarz. Najpierw musnął ustami policzek Shimy; na nic. Pocałował
go w nos – nadal spał. Zdecydował się na ostateczny krok;
przytknął swoje wargi do jego, rozchylił je językiem i wtargnął
nim do ich wnętrza. Usłyszał po chwili dziwny, zduszony jęk;
podziałało. Uniósł spojrzenie znad jego nosa na oczy i uniósł
lekko kąciki ust, jakby chciał się uśmiechnąć. Po chwili
oderwał się od niego.
-Witamy w świecie żywych. -
zażartował Yuu, siadając na biodrach Kou. Pomyślał w duchu, że
wygląda wyjątkowo rozkosznie, taki zaspany i ze śpioszkami w
kącikach oczu; palcami uniesionej dłoni wyciągnął delikatnie
śpioszki, które wytarł w chusteczkę. Rudowłosy mruknął coś
niewyraźnie. Najwidoczniej jeszcze się nie obudził.
-Ile spałem? - spytał niemrawo,
unosząc się na łokciach.
-Jakieś cztery godziny.
-Co? To która jest?
-No.. Dwudziesta.
Shima zaklął; obiecał sobie i
jakiejś sile wyższej, że wróci w miarę wcześnie do domu i zrobi
coś na obiad. Do tego ta potworna migrena, która zaczęła go
łapać; ból był niemal nie do wytrzymania. Położył się z
powrotem i przyłożył palce do skroni, by je pomasować. Nic z
tego; nadal bolało jak cholera. Zacisnął powieki, jakby to miało
sprawić, że przestanie boleć.
-Słuchaj, nie masz jakiejś tabletki
na ból głowy?
-Chwileczkę.
Yuu zszedł z jego bioder i poszedł do
kuchni, skąd wziął tabletkę i szklankę z wodą. Przyniósł ją
chłopakowi; ten połknął posłusznie pigułkę i popił,
przymykając po chwili oczy. Miał nadzieję, że pomoże.
Czarnowłosy wpatrywał się z troską w twarz swojego.. Chłopaka?
Partnera? Mniejsza o nazwę; był dla niego bardzo ważny. Pogładził
go po policzku; był dziwnie ciepły. I blady.
-Może jesteś chory?
-Nie, nie. To pewnie ciśnienie. -
odparł Kou, kładąc dłoń na kolanie chłopaka. Gdy drzwi pokoju
otworzyły się, nawet nie miał czasu na cofnięcie dłoni; ale to
była tylko Yumi, przed którą nie musieli się ukrywać. Dziewczyna
uśmiechnęła się, widząc rękę Shimy na kolanie swojego brata;
zawsze bała się, że Yuu zostanie sam. Wszystko przez to, jaki
zaganiany niegdyś był. Na szczęście to się zmieniło; dla Kou
zawsze znalazł czas. Tak jak teraz, kiedy leżeli razem już którąś
godzinę z rzędu.
-Kolacja. - powiedziała, po czym z
nieschodzącym z twarzy uśmiechem wyszła z pokoju. Shima z trudem
podniósł się z materaca, wszystko przez ten ból głowy. Tabletka
nie pomagała ani trochę, a on czuł, że jak zje, to zrobi mu się
jeszcze bardziej niedobrze. Mimo tego usiadł przy stole i spróbował
zjeść makaron z sosem, który podała mu mama Yuu. Zjadł całą
porcję, podziękował i czym prędzej wrócił do pokoju
czarnowłosego, gdzie zwinął się na materacu z dłońmi przy
głowie. „Niech to się wreszcie skończy”, pomyślał, mając
niemal łzy w oczach z bólu.
-I jak? - spytał troskliwie Yuu,
siadając obok Shimy.
-Boli. - jęknął w odpowiedzi,
czując, jak po jego policzku spływa kilka łez spowodowanych bólem.
Czuł się okropnie, a każda próba podniesienia się kończyła
zawrotem głowy.
-Zostań ze mną. Odpuszczę sobie
jutro zajęcia i zostanę z tobą. - postanowił czarnowłosy,
głaszcząc rudawe włosy chłopaka. - A ja tymczasem przejdę się
do apteki. Tabletka, którą ci dałem, była na zwykły ból głowy.
Kupię coś na migrenę.
-Jest prawie dziewiąta wieczór.
Musiałbyś iść do całodobowej.
-Poszukam. Poczekasz na mnie tutaj?
-Poczekam.
W tym momencie Kou zdał sobie sprawę
z tego, ile musi znaczyć dla tego chłopaka, skoro ten wychodzi
wieczorem z domu by poszukać dla niego tabletek.
Minęło pół godziny, a Yuu nadal nie
było. Shima był coraz bardziej zaniepokojony; było trochę późno,
więc kto wie, co mogło mu się stać po drodze.
-Gdzie jesteś? - wyszeptał. Podniósł
się z łóżka i wziął swoją torbę, w której miał butelkę
wody. Zauważył w środku coś świecącego; zmroziło go, kiedy
zobaczył kwadracik z folii. Zupełnie o nim zapomniał, wszystko
przez ból głowy. Może głowa rozbolała go właśnie z braku
narkotyków? Nie, niemożliwe, przecież od jednego razu nie można
się fizycznie uzależnić. Psychicznie owszem, ale objawy somatyczne
to zupełnie inna bajka. Rozejrzał się po pokoju, jakby się bał,
że ktoś go podgląda; postanowił zaryzykować. Wszystko odbyło
się jak za pierwszym razem: wyciągnął banknot, wsunął jeden
jego koniec do folii, a drugi do nosa, po czym szybko wciągnął
proszek. Zdążył jeszcze wrzucić staniol do swojej torby, przykryć
go zeszytami i odłożyć wszystko na krzesło. Potem złapała go
senność.
-Kou, śpisz?
Było już około jedenastej, gdy
usłyszał to pytanie. Podniósł ociężałą głowę, by spojrzeć
na Yuu; wydawał się być za taką leciutką mgiełką.
-Nie.. To znaczy, zdrzemnąłem się na
moment.
-Mam dla ciebie tabletki. I coś do
popicia.
Na dłoni Yuu spoczywały dwie podłużne
tabletki, a w drugiej ręce gościła szklanka z wodą. Shima nie był
pewny, czy powinien je zażywać; w kontakcie z narkotykiem mogło to
być niebezpieczne.
-Dlaczego tak długo cię nie było? -
spytał, próbując odwrócić uwagę od leków. Czarnowłosy usiadł
na materacu łóżka, wzdychając cicho.
-Musiałem pojechać metrem do
sąsiedniej dzielnicy, bo u nas jedyna całodobowa apteka jest w
remoncie. Trochę mi zeszło, zanim ją tam znalazłem.
No tak, to było całkiem zrozumiałe.
Yuu wyciągnął tabletki w stronę Kou; nie było odwrotu. Musiał
je połknąć i zrobił to z nadzieją, że nie wywołają jakiejś
niebezpiecznej reakcji z substancją, którą zażył nie tak dawno.
Co prawda ból głowy prawie zniknął, bo heroina znieczulała go na
to, ale mimo wszystko nie chciał odmawiać zażycia leku. To byłoby
zbyt podejrzane; i tak się bał, że Yuu zacznie grzebać w jego
torbie i znajdzie kawałek folii z resztkami proszku. Shima
westchnął, przymykając powieki. Czuł się przytłoczony tym
wszystkim. Czarnowłosy źle odebrał jego westchnienie; wziął je
za objaw okropnej migreny. Położył się przy nim, przytulił i
pocałował go w czoło, niczym małe dziecko. Rudowłosy spojrzał
na niego; uśmiechnął się.
-Dziękuję za wszystko. - mruknął,
będąc mu wdzięcznym za opiekę, ale i uczucie, którym go darzył.
-Nie ma za co. Prześpij się, pójdę
na moment do Yumi.
-Śpi?
-Tak, zasnął. To trochę dziwne, że
on tyle śpi. Jak przyszedłem, spał, teraz też.
-Może to działanie tych tabletek? Nie
przejmuj się. - dziewczyna wzruszyła ramionami, kierując po chwili
swój wzrok na ekran laptopa; na nim gościło zdjęcie modelki
umalowanej przez Yumi w stylistyce gyaru; sztuczne rzęsy,
powiększający oczy makijaż. Yuu przyjrzał się jej krytycznie.
-Nie podoba mi się ta estetyka
kompletnie.
-Mi też nie, wolę ostrzejsze klimaty.
Ale zlecenie to zlecenie.
Czarnowłosy kiwnął głową,
wpatrując się tępo w zasłonięte niebieskimi soczewkami oczy
modelki. Cieszył się, że z Kou nie było takich problemów;
chociaż jak się go pomalowało, był ładniejszy od niejednej
dziewczyny. Kiedy tak myślał, ze zdziwieniem zauważył, że
dziewczyna na zdjęciu prawie nie ma źrenic. Zdziwił się jeszcze
bardziej, gdy uświadomił sobie, że oczy Kou wyglądały
identycznie, gdy popatrzył na Yuu ostatni raz przed zaśnięciem.
Dwie godziny później postanowił, że
położy się obok Shimy. Ściągnął z siebie niemal wszystkie
ubrania, po czym ostrożnie ułożył się na materacu. Nie chciał
go obudzić.
-Dobranoc. - wymruczał mu do ucha,
całując je po chwili. Położył dłoń na jego ramieniu; ze
zdziwieniem zauważył, że jest zimne. Podniósł się i spojrzał
na twarz Shimy; wyglądała normalnie, jak każdego człowieka, który
śpi. Uspokoił się myślą, że widocznie ramię było zimne ze
względu na to, że przykrył się tylko od pasa w dół. Zaraz
podciągnął kołdrę wyżej i przytulił go do siebie, tak, by móc
ogrzać nieco zmarznięte ciało.
Nie mógł w nocy spać. Nie wiedział,
czy to zimne ramię nie dawało mu spokoju, czy też te zmniejszone
źrenice. Czego mogły być wynikiem? Nie wiedział.
Nie wiedział, jak bardzo jest naiwny.
Rano Kou obudził się z uczuciem, że
spał zdecydowanie zbyt długo. Przekręcił się na plecy; zauważył
czarnowłosego, który nadal był pogrążony we śnie. Zerknął na
zegarek; była dziesiąta. Uświadomił sobie, że nawet nie
powiadomił matki, gdzie spędza noc. Podniósł się z materaca i
pogrzebał w torbie, ignorując folię namolnie wciskającą mu się
między palce. Chciał o niej jak najszybciej zapomnieć.
W końcu wyciągnął telefon. No tak,
dźwięki były wyciszone, więc nie słyszał, jak mama dzwoni.
Postanowił do niej zadzwonić. W tym celu wyszedł na korytarz.
-Cześć mamo. Nie, tylko nie krzycz,
jestem u Yuu. Potwornie bolała mnie głowa i stwierdziliśmy, że
najbezpieczniej będzie zostać u niego. Tak, wrócę na kolację.
Cześć.
Wrócił do sypialni. Spojrzał na
sylwetkę chłopaka i poczuł wyrzuty sumienia, że go okłamuje;
może powinien mu powiedzieć o narkotykach? Nie, zbyt duże ryzyko,
że go zostawi, a Kou bardzo by tego nie chciał. Z drugiej strony w
związkach najważniejsze było zaufanie i szczerość.
Bardzo długo bił się z myślami,
ostatecznie postanawiając, że na razie przemilczy swój problem.